A.Nowak
A.Nowak
ariana ariana
183
BLOG

Władza słowem czyni cuda

ariana ariana Polityka Obserwuj notkę 0

Polska nie rządem stoi, a samorządem - to lokalna władza decyduje o gminnych priorytetach,  inwestycjach      i stanowiskach samorządowych.   - Co do tego mają wyborcy?  - Nic. Przez kadencję muszą znosić skutki błędnych wyborów. Od sapera różni ich jednak to, że swój błąd mają szansę naprawić.

Co cztery lata Polacy udają się do urn wyborczych, by spełnić swój obywatelski obowiązek i spośród setek kandydatów wyłonić tych, którzy przez kolejne lata będą reprezentować ich interes w radzie miasta czy powiatu. Praca radnego może być łatwa i przyjemna, może być też trudna i niewdzięczna, jeżeli staje się okoniem wobec rządzącej koalicji - takie się tworzą, chociażby dlatego, by podzielić się „stołkami”, z którymi wiąże się nie tylko wyższy prestiż społeczny, ale przede wszystkim pieniądze. 
 
Jednym z narzędzi pomocnym w pracy radnego  są interpelacje. Polegają one na zadawaniu trudnych pytań, często kwestionujących podejmowane przez władze działania czy prowadzoną politykę. Niezależnie od tego czy interpelacja podoba się rządzącym, czy nie, zobowiązani są udzielić rzetelnej, konkretnej i wyczerpującej odpowiedzi. Niestety, często to co otrzymują radni to jedynie zbiór wyrazów, które ułożone w całość tak naprawdę nic nie znaczą, konkretów trudno się doszukać, a prawda bywa pomijana.
 
Przykładem takiej manipulacji słowami była obiecana publicznie podwyżka dla pracowników obsługi szkół i przedszkoli. Najpierw wzrost pensji obiecano, ale słowa nie dotrzymano, po kolejnej interwencji pieniądze się znalazły, ale przy okazji pojawiły się antydatowane dokumenty, które dopasowano tak, by uwiarygodnić telewizyjną deklarację Burmistrza. Temida w tym wypadku nie miała nic do roboty, bo podmiana dokumentów została wyjaśniona błędem urzędniczym. Nie mniej kłamstwo pozostało kłamstwem, na szczęście najsłabsi podwyżki dostali – symboliczne, ale dobre i to.
 
Innym drażliwy przykład to poddana pod głosowanie rady miasta uchwała dotycząca „Karty Wielkiej Rodziny”, której pierwsza wersja była nie do przyjęcia z powodu oferowanej rodzinom wielodzietnym fikcji. Propozycja 50% zniżki na „nic” była kpiną z ludzi. Radni doprowadzili do tego, że ostatecznie przedstawiona oferta nabrała realnych kształtów. Nie mniej udzielona w tym temacie pisemna odpowiedź, to kolejny przykład urzędniczego bełkotu, potwierdzającego jedynie to, że odpowiedzi udzielono – treść tu nie miała zupełnie znaczenia.  
 
Znamion skandalu nabrała upubliczniona przez dziennikarzy radiowych informacja o dofinansowaniu z miejskiej kasy działalności medialnej Jarosława R. skazanego już w 2010 roku prawomocnym wyrokiem sądu za oszustwa. Zła sława podającego się za dziennikarza przedsiębiorcy nie odstręczała potrzebujących poklasku przedstawicieli lokalnego establishmentu. Skorzystano z oferty usług medialnych. Prowadzony przez pana Jarka portal i telewizja internetowa były tubą wyborczą dla lansujących się kandydatów na posłów, burmistrzów i samorządowców. Wywiadów pseudo dziennikarzowi udzielali również przyjeżdżający do miasta politycy i przedsiębiorcy – są jednak usprawiedliwieni - nie wiedzieli z kim mają do czynienia, uwiarygodniali go bowiem lokalni politycy i samorządowcy zapraszając na różne spotkania i konferencje. Interpelacje w tej sprawie były zbywane.  Promocja to magiczne słowo, a władza kocha media, zwłaszcza gdy jej sprzyjają.
 
W lokalnym środowisku zawrzało, gdy w jednej z prywatnych restauracji pojawiła się słynąca z telewizyjnych „Kuchennych rewolucji” i burzy blond loków Magda Gessler. Domysłom nie było końca. O cenie biletów i wysokości dotacji z budżetu miasta mówiono używając słów o różnym zabarwieniu emocjonalnym. Żeby położyć kres plotkom i dać świadectwo prawdzie - czego z jakiegoś powodu nie zrobiły władze – zadano pytanie dotyczące wkładu finansowego i niematerialnego miasta w to spektakularne przedsięwzięcie. Odpowiedź była obszerna, jednak na temat było zaledwie kilka zdań:  Miasto dołożyło trzy tysiące, zapłaciło za zużytą wodę i światło oraz bezpłatnie udostępniło wszystkie pomieszczenia Domu Polsko – Słowackiego, a pracownicy miejskiego centrum kultury przygotowując oprawę tego medialnego wydarzenia,  w ramach etatu popularyzowali Rok Łukasiewicza. Jak więc wykazano, to nie restauracja zyskała, tylko Ratusz skorzystał z okazji. No cóż – oszczędne mamy władze. Jak tak dalej pójdzie to tanio „oblecą” rok poświęcony wielkiemu wynalazcy i patriocie. Ignacy Łukaszewicz był też znanym filantropem. Możliwe, że wsparcie publicznymi pieniędzmi tej kontrowersyjnej dla wielu imprezy miało słowo FILANTROPIA przybliżyć mieszkańcom. W mieście jest jeszcze paru przedsiębiorców i restauratorów, a przed nami kilka miesięcy tego roku. Zdecydowanie powinni podejmować próby zabiegania o udział miasta w akcjach reklamujących ich biznesy, jak widać Burmistrz potrafi korzystać z okazji, by medialnie rozsławiać miasto, istnieje więc szansa, że w ramach oszczędności znów finansowo podłączy się, by Rok Łukasiewicza promować.
 
- Co na to radni? – Nic! Diety biorą niemałe, więc i zobowiązania wobec wyborców powinni mieć duże. Trudne pytania przed podjęciem ważnych dla mieszkańców decyzji, to ich obowiązek nim podniosą rękę za przyjęciem, bądź odrzuceniem uchwały - nie zawsze jednak z tego uprawnienia należycie korzystają. Konformizm - to takie wygodne słowo.
 – Czasami jednak pytają, są mniej lub bardziej dociekliwi, bywa, że udzielane odpowiedzi często obrażają ich inteligencję, ale przecież każdy kij ma dwa końce – repliki także charakteryzują inteligencję, rzeczowość, a i uczciwość odpowiadających, a ci mają cały zestaw trików umożliwiających odpowiadanie bez udzielenia odpowiedzi - skwapliwie z nich korzystają.  Najlepiej sprawdzają się długie i zawiłe w odbiorze wywody wsparte ustawami, paragrafami i ustępami. Myli się ten, kto weźmie je za tzw. dobrą monetę– wszak długość nie zawsze  równa się jakości– często nadmiar treści służy ukryciu prawdy.
ariana
O mnie ariana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka