Alicja Nowak
Alicja Nowak
ariana ariana
152
BLOG

Wojewoda nie jest władcą absolutnym

ariana ariana Polityka Obserwuj notkę 0

 

Ilu samorządowców skonfliktowanych jest z ustawą antykorupcyjną? Nikt tego nie sprawdza, a sami zainteresowani wzajemnie się kryją. Prawo prawem, a stołek i tak jest najważniejszy.
 
„Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców.”
 
Powyższa formuła to słowa ślubowania jakie przed objęciem funkcji składa każdy radny. Niestety, dla części ślubujących to tylko formalność, i chociaż często przypieczętowywana słowami „Tak mi dopomóż Bóg”, w trakcie realizacji zaszczytnych ale i intratnych zadań samorządowych idąca w zapomnienie, i to nie z braku pomocy boskiej, tylko ludzkich słabości, które w Polsce pielęgnowana są od czasów liberum veto. Samorządowa demokracja to kolos na glinianych nogach drogo kosztująca podatników. Jej podwaliny stanowi układ wzajemnych zależność, wśród których najważniejsza jest kasa, tyle że własna. Kiedy dochodzi, do konfliktu interesów, wygrywa polityka hakowa. W „układzie” nikt skóry tanio nie sprzedaje. „Hak” to najlepsze zabezpieczenie własnego interesu i droga do sukcesu. Samorządy to nie miejsce dla autsajderów, którzy rotę śrubowania traktują poważnie, tu rządzą oportuniści.
Powyborczych krajobraz samorządowy przez lata ulega raczej kosmetycznym zmianom. Drobne roszady, przetasowania stołkowe i barwne koalicje niewiele mające wspólnego z podziałami na Wiejskiej, skutkują wzmacniającą się z roku na rok siatką wzajemnych powiązań i tworzeniem się kasty nietykalnych i nieruszalnych samorządowych celebrytów, którzy na społecznych funkcjach doczekali się wnuków i gęsto wypełnionych zeznań podatkowych. Ci najbardziej zadufani w sobie rzadko rozbijają się o zapisy ustawy antykorupcyjnej, bo niełatwo udowodnić im nadużycia. Doskonałym parawanem jest współpraca międzygminna. Powiedzenie „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie” realizowana jest z zyskiem dla obu stron kontraktu, i to bez podejrzeń o kumoterstwo, nepotyzm czy ustawienie przetargów, zamówień publicznych, czy konkursów na tak deficytowe obecnie miejsca pracy.
 
Na nieszczęście niektórych ustawowe zapisy mające za zadanie zapobiegania korupcji zaczynają funkcjonować, między innym dzięki wzrastającej świadomości społecznej, ale i konieczności zawalczenia o własny byt. Coraz częściej słyszy się o utracie mandatów przez radnych, wójtów czy burmistrzów, którzy z powodu nadużyć musieli odejść, i chociaż procedury odwoławcze trwają dość długo, to jednak w zdecydowanej większości sądy administracyjne potwierdzają ich wygaśnięcie.
 
Art. 24 f. mający na celu zapobieganie korupcji przysporzył problemów radnym Gorlic, a i prawnikom Wojewody Małopolskiego. Dochodzenie do zgodnego z prawe wniosku, szło w zwolnionym tempie. Istniała szansa, że ustalanie stanu faktycznego zajmie czas do kolejnych wyborów. Zdecydowana interwencja ministerialna nadała sprawie przyspieszenia, chociaż jej definitywnie nie zakończyła.
 
Początek problemu samorządowego wykraczał poza działania Rady Miasta Gorlice, chociaż był z nią powiązany osobą wiceprzewodniczącej, będącej jednocześnie prezesem spółdzielni mieszkaniowej. Trudno powiedzieć jakie intencje nią kierowały, gdy z ustawy o samorządzie gminnym zbudowała zaporę dla kandydującej do rady nadzorczej tejże spółdzielni koleżanki z rady miasta. Według zarządu spółdzielni jedynie złożenie mandatu dawało reprezentantce mieszkańców, a w konkretnym przypadku spółdzielców, możliwość kandydowania. Pod tak sformułowanym pismem parafki złożyły spółdzielcze autorytety: prezeska i radca prawny.
 
Zabieg zadziwiający, by nie powiedzieć głupi. Pani prezes kopiąc dołki, dla siebie wykopała dół. Radny z woli sąsiadów może zasiadać w radzie nadzorczej spółdzielni mieszkaniowej, której jest członkiem, nie może nią zarządzać. I tu zarządzająca i radna w jednej osobie strzeliła sobie samobójczego gola. Makiaweliczny z pozoru plan doprowadził do ostatecznego werdyktu – Wojewoda wezwał Radę Miasta Gorlice do wygaszenia jej mandatu, co pociągnęło za sobą serię niespodzianek.
 
Pierwsza dotyczyła postawy samej zainteresowanej, która do artykułu 24f ma dość swobodne podejście, uzależnione od sprzyjających jej okoliczności; raz stanowi atut, innym razem, gdy wraca rykoszetem, staje się prawnym bublem. Mądrość ludowa mówi: „kruk krukowi oka nie wykole” tak też jest w prezentowanym przypadku. Przewodniczący rady jak błędny rycerz z determinacją walczy o mandat koleżanki: niepodejmowanie działań wyjaśniających, pomijanie istotnych informacji, utrudnianie dostępu do pism, w końcu prawny wybieg - wnioskowanie o tajne głosowanie - to zabiegi wspierające.
 
Batalia o zachowanie mandatu i profitów z tego tytułu płynących jeszcze jakiś czas potrwa. Rada Miasta Gorlice odrzuciła wniosek Wojewody Małopolskiego Jerzego Millera, a sama radna bezlitośnie skrytykowała półroczne działania zatrudnionych w Biurze Prawa i Nadzoru prawników:
 
„(…) analizując pismo Wojewody nie sposób nie odnieść wrażenia, że pismo to zostało przygotowane naprędce, bez zastanowienia oraz merytorycznego uzasadnienia. W piśmie tym zawarto szereg, niekiedy chaotycznie zacytowanych orzeczeń sądów administracyjnych, często niemających związku z niniejszą sprawą, a nadto stawiając tezę o rzekomym naruszeniu przepisu art. 24f ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym nie wskazano, z jakich względów taki wniosek ma być uzasadniony. Wszystko to świadczy, że pismo to zostało przygotowane bez należytej analizy przedmiotowej sprawy, być może z chęci przerzucenia procedowania w niniejszej sprawie na Radę Miasta (…)”
 
No cóż, jak argumentował  w dyskusji poprzedzającej głosowanie jeden z radnych; zgodzenie się z wnioskiem wojewody o wygaszeniu mandatu radnej, to sygnał dla społeczeństwa, że nasza „młoda demokracja” jest sterowana. Natomiast były burmistrz, obecnie radny, stwierdził, że skoro w Polsce za drobne naruszenie prawa radny traci mandat, to on nie szanuje takiego prawa i takiego państwa – ciekawe co na to za drobne wykroczenia płacący mandaty i grzywny wyborcy? Jak widać do gorlickich radnych stara rzymska zasada Dura lex, sed lex nie trafia.
 
Radna, której mandat przyprawił o ból niejedną prawniczą głowę, w poprzedzającej głosownie wypowiedzi uświadomiła kolegów, że wojewoda nie ma władzy absolutnej, zapowiedziała też że będzie się odwoływała do „ostatniej instancji”. Wierzę, że i tym razem wykorzysta każdy sprzyjający jej paragraf.
ariana
O mnie ariana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka