zbiór google
zbiór google
ariana ariana
1049
BLOG

Agnieszka dawno już tutaj nie mieszka

ariana ariana Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

 

Obiecywał, że nie opuści, teraz że nie odpuści aż do śmierci. Najpierw mąż, teraz wróg. Historia jakich wiele. Niby banalna, jednak w swym dramacie indywidualna.

I nie opuszczę cię aż do śmierci

Do Urzędu Stanu Cywilnego poszła wbrew rodzinie. Nie potrzebowała białej ślubnej sukni, bo narzeczony miał już jedno małżeństwo za sobą. Ślub kościelny nie wchodził więc w grę. Wątpliwości co do podjętego kroku nie miała. Okazywane jej przez wybranka uczucie i składane obietnice usłanej różami wspólnej drogi życiowej były tak sugestywne, że wierzyła w nie bezgranicznie. Przystojny, pewny siebie, zamożny i wpływowy w lokalnym środowisku biznesmen i dziennikarz - tak o sobie mówił - młodziutkiej dziewczynie wydawał się być wspaniałym materiałem na męża. Książę z bajki myślała, podpisując akt zawarcia małżeństwa.

Są dwa światy i nas jest dwoje

 Nawet się nie spostrzegła, gdy ich wspólny świat, w jej przypadku, zaczął się kurczyć. On coraz dłużej nieobecny, ona coraz częściej sama w czterech ścianach wynajętego mieszkania. Koronną wymówką praca, a że na standard życia nie mogła narzekać, brała ją za dobrą monetę. Do czasu. Napięcie w związku zaczęło narastać, gdy urodziła syna. Przybyło obowiązków, doszła odpowiedzialność za dziecko, a pomocy z nikąd. Krótko po ślubie, na życzenie męża, ulegając jego naciskom, zerwała kontakty z rodziną. Nim się zorientowała, gdzieś zniknęli też jej przyjaciele. Mąż, jak twierdził, rozwijał biznes, tylko tak się składało, że coraz częściej do białego rana. Gdy ona wstawała nakarmić synka, on kładł się spać. Brak zainteresowania żoną i dzieckiem był wręcz demonstracyjny.  Finanse stały się monetą przetargową w ich codziennej egzystencji. Pieniądze na życie dawał nie wtedy, kiedy ich potrzebowała, tylko wówczas, gdy on tego chciał. I pod tym względem trzymał ją krótko. Miewał lepsze chwile, ale ginęły one w morzu pogardy i lekceważenia serwowanego jej niemal każdego dnia. Powodem do wyśmiewania i obrażania było nawet jej zawodowe wykształcenie. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Ona żyła bez męża, syn bez ojca.

Pan i władca

On prowadził kawalerskie życie, przy okazji zarabiał, ale i decydował o wszystkim, także o jej emocjach. Pan i władca leczący swoje słabości i kompleksy, poprzez wpędzanie w nie żonę. Spolegliwa i bierna była doskonałym antidotum na jego wystylizowane ego. W rzeczywistości mały i podły człowiek, finansowy bankrut z wyrokami za oszustwa,  przeglądał się w swojej ofierze jak w lustrze, które pokazywało mu to, co chciał widzieć: mężczyznę z charakterem, wpływami i kasą. W ich związku miejsce miłości coraz częściej zajmowała agresja. Wiarę w absorbującą pracę zastąpiła podejrzliwość. Miłość ustąpiła pola rozgoryczeniu i lękowi. Jak się okazało nie bezpodstawnie. W niedwuznacznej sytuacji z przyszywaną ciocią zobaczył ojca synek, który niespodziewanie wszedł do garażu. Zszokowane i przestraszone tym, co widziało, dziecko podzieliło się z matką. Garażowe amory męża i ojca stały się początkiem końca. Małżeńskie kłótnie eskalowały. Agresja słowna przeszła w czynną. Interweniowała policja. Niebieska karta niewiele pomogła. Poranne powroty męża coraz częstsze, towarzyszący im strach coraz większy. Ucieczka przed przemocą wydawała się jedynym ratunkiem. Decyzja nie była łatwa. Nie miała nic. Nie myślała jednak o tym, co będzie. Teraźniejszość była nie do wytrzymania.

Tatuś

Los okazał się w miarę łaskawy. Wynajęty pokój stał się dla niej azylem, szybko też znalazła pracę. Ze względu na syna nie zerwała kontaktów ze swoim oprawcą, w którym nagle obudziły się uczucia ojcowskie. Nie robiła problemów. Pozwalała na częste kontakty, a nawet się z nich cieszyła, widząc jaką radość z tego nagłego ojcowskiego zainteresowania czerpie jej dziecko. Popełniła błąd. Z czasem wyszło, czemu te wspólne spotkania służyły. Główny cel to budowanie negatywnego obrazu matki. Działał skutecznie. Miał już doświadczenie. Tego typu manipulacje przećwiczył wcześniej na niej, gdy dążył z żelazną konsekwencją do odcięcia jej od najbliższych. Pewnego dnia syn, z którym wcześniej miała silną więź emocjonalną, odmówił powrotu do jej nowego mieszkania. Mąż zatrzasnął jej drzwi przed nosem, syn przestał odbierać telefony.

W cieniu Temidy

Od kilku miesięcy bezskutecznie dobija się o spotkanie z dzieckiem. Mąż nie respektuje postanowienia sądowego dającego jej prawo do kontaktów. Sprawy w sądzie się ślimaczą. Mur, oddzielający matkę od syna, skutecznie budowany przez ojca, rośnie, co raczej nie jest wyrazem rodzicielskiej miłości i odpowiedzialności, o czym on doskonale wie, bo pochodzi z rozbitej rodziny. Na własnej skórze odczuł negatywne skutki odrzucenia, a mimo to bezlitośnie serwuje to samo dziecku, przedstawiając w negatywnym świetle matkę, wmawiając, że odchodząc od męża, odepchnęła też syna. Tak bezwzględne działanie daje podstawę, by sądzić, że realizuje on konkretny scenariusz. Wcześniej obojętny, obecnie kochający, spełniający każde życzenie juniora ojciec. Istnieje prawdopodobieństwo, że ta chęć jednoosobowego sprawowania opieki nad kilkuletnim synkiem ma związek z ciążącym na nim wyrokiem skazującym na więzienie. Wyroków bowiem ma na swoim koncie kilka, a jeszcze więcej zobowiązań finansowych. Komornicze naliczenia  sięgają kilkuset tysięcy złotych. Książę z bajki okazał się zwykłym hochsztaplerem i oszustem. Kredyty, niepopłacone rachunki, życie ponad stan i pozorny brak dochodów to portret człowieka, który poprzez prowadzony portal internetowy od lat próbował kształtować politykę samorządową w mieście. Za pośrednictwem prowadzonego bloga trzymał w szachu niejednego lokalnego działacza. Byli tacy, co  sprzyjali mu, bojąc się upublicznienia negatywnej cenzurki, inni, bo mieli parcie na szkło. Oszołom ze średnim wykształceniem i bez zawodu oszukał nie tylko żonę, ale i wielu innych ludzi. Skutecznie też radzi sobie z wymiarem sprawiedliwości, który wobec niego wydaje się być bezsilny lub, dzięki przyjaciołom spod znaku Temidy, udaje, że taki jest.

I nie odpuszczę ci aż do śmierci

W lokalnych warunkach sytuacja matki jest bardzo trudna. Izolacja od dziecka to jedna strona wendetty zastosowanej wobec usamodzielniającej się dotychczasowej ofiary. Tworzenie i rozpowszechnianie jej negatywnego wizerunku to druga strona dramatu kobiety i  metoda niszczenia jej jako człowieka, za to, że znalazła w sobie siłę, by zmienić swoje i dziecka życie. Fakt, próbował ją odzyskać. Groził, że się zabije. Nie pomogło. Potem był list – ultimatum, informujący jaki dobrobyt ją czeka, gdy wróci, a co przecierpi, jeżeli pozostanie przy swoim, napisał na kilka stron. Socjopata – to słowo przychodzi na myśl, czytając przedstawione obietnice i groźby. W trakcie realizacji jest część zapowiadająca negatywne skutki odrzucenia małżonka. Od ludzi dowiaduje się, jak złą była matką i żoną. Dotychczasowy kat przyjął rolę ofiary. To nie on zdradzał, to nie on stosował przemoc, to nie on zaniedbywał rodzinę. Co złe to ona –żona.

Koniec małżeńskiej dekady

Powie ktoś historia jakich wiele. I pewnie ma rację. Jednak w każdym banalnym końcu miłości jest indywidualne cierpienie i tego już nie da się uogólnić. Ludzie przestają się kochać. Różne są historie rozstań. Najgorszym scenariuszem jest ten, w którym główną rolę przydziela się dziecku, robiąc z niego kartę przetargową i narzędzie zemsty. Matka, która chciała synowi oszczędzić bólu, zapłaciła wysoką cenę. Ojciec nie miał skrupułów. Jaką decyzję podejmie sąd rodzinny czas pokaże.

ariana
O mnie ariana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo