Google
Google
ariana ariana
226
BLOG

Komunalny dom zły

ariana ariana Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

 

Jak grom z jasnego nieba

Pismo informujące, że cofnięto umowę najmu mieszkania, spadło na nią ja grom z jasnego nieba. Nie dowierzała temu, co widzi, nie rozumiała decyzji kierownika mieszkaniówki. Nie dość, że awantury sąsiedzkie wpędziły ją w silną nerwicę, to teraz jeszcze to. Była rozżalona, czuła się skrzywdzona już nie tylko przez współlokatorów, ale też przez urzędników. Martwiła się o dzieci, które, pomimo terapii psychologicznej, boją się wychodzić na klatkę schodową, a także na podwórko przed blokiem. Sąsiedzi i im nie odpuszczają. Czasami wystarczy złe spojrzenie, rzucona złośliwa uwaga, by żołądek reagował nerwowym skurczem i łzy napływały do oczu.

Echa przeszłości

Problemy pojawiły się wraz z  nową lokatorką, dawną znajomą męża. Źródłem ich nie była przedawniona miłość, ale niezabliźniona nienawiść. Wcześniej nie mieli konfliktów z sąsiadami. Owszem, w pierwszych latach małżeństwa nie miała lekko. Mąż nie szczędził jej złych emocji. Odgłosy awantur docierały zapewne do sąsiednich mieszkań, ale nikt nie dawał im tego odczuć. Poza tym przez cienkie ściany echa rodzinnych kłótni dochodziły i z innych lokali. No cóż, takie efekty akustyczne wpisane są w życie w budynkach wielorodzinnych. Na szczęście w jej małżeństwie od dłuższego czasu działo się coraz lepiej. Synowie powoli nabierali zaufania, ojciec okazywał im więcej zainteresowania, a i ona stawała się spokojniejsza. Jak w każdej rodzinie raz było lepiej, raz gorzej, nie odbiegali od statystycznej normy. Poprawę atmosfery domowej potwierdzają raporty psychologów, diagnozujących sytuację emocjonalną dzieci.  Ich życie powoli stabilizowało się, gdy nagle pojawiło się sąsiedzkie tsunami. W nowych okolicznościach pomocną rękę podał kurator sądowy. Chodziło mu przede wszystkim o małoletnich chłopców. By oszczędzić im traumatycznych przeżyć, zwrócił się do burmistrza o umożliwienie rodzinie zamiany mieszkania. Pismo pozostało bez odpowiedzi. Jedyna reakcja, to cofnięcie rodzinie umowę najmu.

Historia bez happy ednu

Miejscy urzędnicy zajęli stanowisko. Wyręczając sąd, w oparciu o niepotwierdzone oskarżenia i skargi wydali wyrok skazujący. Wypowiedzenie najmu, to pierwszy krok do eksmisji.

W tej historii nie ma „happy endu”. Wygląda na to, że do negatywnie nastawionej grupy sąsiadów dołączyli urzędnicy. I pomimo tego, że obie antagonistycznie nastawione do siebie rodziny mają swoich zwolenników i przeciwników,  Urząd w osobach kierowników TBS i burmistrza zamiast obiektywnie podejść do trudnego problemu, przychyla się do niepopartych dowodami skarg. Z urzędu przyjmuje za wiarygodne informacje o naruszaniu miru domowego. Koronnym dowodem są liczne interwencje policji, pomimo, że brak informacji o ich zasadności, bowiem, jak wynika z przepisów,  treść notatek służbowych udostępniana jest jedynie na żądanie sądu lub prokuratury. Główny powód interwencji to muzyka. Podobno zbyt głośna, odtwarzana o różnych porach dnia, niekoniecznie po 22.00 kiedy to obowiązuje cisza nocna. Bywają też ataki słowne, ale one dotyczą obu stron. Rzucone w nerwach „ja was załatwię” uznano jako groźbę karalną. Zasądzono karę 150 złotych. Fakt, niechciany sąsiad nie jest aniołem, ale i jego przeciwnicy nie są bez winy. Konsekwencje sąsiedzkich awantur ponoszą dzieci obu stron. Boją się współlokatorów, solidaryzując się z rodzicami, nastawione są antagonistycznie do swoich rówieśników i dorosłych sąsiadów. Pobrana w dzieciństwie nauka zaprocentuje podobnym traktowaniem bliźnich, co do tego nie ma wątpliwości; „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąca”.

Sędzia kalosz

Kierownik zarządzający mieszkaniami komunalnymi ułaskawiając jednych, stygmatyzuje drugich. Wygląda na to, że podstawą niechęci jest niechlubna przeszłość negatywnie osądzonej strony sporu. Były więzień jest łatwym celem oskarżeń. Nie pomaga fakt, że jego resocjalizacja przebiegała wcześniej pomyślnie. On sam, by odciąć się od swojej przeszłości przyjął nazwisko żony. Nie pomogło. Przeszłość w postaci nowej sąsiadki po latach znów go dopadła. Wizyty w sądzie wróciły jak senny koszmar. I chociaż większość spraw zakończyła się umorzeniem, jedna mandatem, inna jest w toku, sąsiedzi nie ustępują, a sąd, zwalniając skarżących z kosztów daje im swego rodzaju przyzwolenie do wnoszenia kolejnych, często bezpodstawnych oskarżeń. I tak karuzela pomówień i oszczerstw może trwać jeszcze długo, a mogłaby ją przerwać jedna decyzja administracyjna. Najlepsze rozwiązanie to rozdzielenie skłóconych rodzin, czyli przeprowadzka. Na co zgody nie dają władze samorządowe

Karuzelę oskarżeń mogłoby też skutecznie zatrzymać cofnięcie umowy najmu obu antagonistycznie nastawionym rodzinom. Może wówczas przyszłaby refleksja. Tak drastyczny krok może przywołałby je do porządku. Stygmatyzowanie jednej wydaje się być krzywdzące.

Cios za ciosem

Jak na razie podjęto kolejne kroki administracyjne. Idąc za ciosem ośrodek pomocy społecznej cofnął dodatek mieszkaniowy, co mocno uderza w niewielki budżet czteroosobowej rodziny. Skutki tej decyzji nietrudno przewidzieć. Najpierw zadłużenie, którego skutkiem będzie sprawa sądowa, a następnie wyrok eksmisyjny, co wiąże się z kolejnymi kosztami, które wzrosną, gdy dojdzie do egzekucji komorniczej. W najlepszym przypadku, ze względu na małoletnie dzieci, sąd nakaże gminie przydzielenie lokalu socjalnego, czyli tak czy inaczej miasto będzie zobowiązana do zapewnienia rodzinie dachu na głową. Rodzi się więc pytanie o sens działań urzędniczych, które już na wstępie, nim konflikt sąsiedzi zaczął narastać, mogły powiedzieć stop i wyrażając zgodę na zamianę lokali, zakończyć eskalującą i zataczającą coraz szersze kręgi pełną nienawiści sąsiedzką batalię.

Rewers i awers

Pomimo kilku interwencji - w obronie oskarżanych, poza kuratorem, po zapoznaniu się z wyrokami sądowymi, opowiedziała się lokalna prasa i jedna radna - Burmistrz podtrzymał swoje stanowisko; żadnej zamiany mieszkań. Winni łamania miru domowego muszą być ukarani. Podstawą decyzji są sukcesywnie wpływające skargi antagonistycznie nastawionych sąsiadów oraz policyjne notatki z interwencji, które podobno komenda udostępniła lokalnej władzy samorządowej, a nie chce udostępnić stronie konfliktu. Ile w tej decyzji prawa, ile bezprawia, a ile zwykłej ludzkiej niechęci, trudno osobie postronnej powiedzieć. Sąd tego problemu nie rozwiąże, bo w tego typu sprawach decydują urzędnicy i ich interpretacje zdarzeń, a także - myślę, że wbrew etyce urzędniczej - sympatie i antypatie.

 

ariana
O mnie ariana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo